Bez kategorii

Ekosystem

Miasto, w blasku dnia wyraźne

świadectwo spóźnionej wiosny

między budynki, ściany, kamienie

wciśnięte nadzieje i lęki

spłukane deszczem mury

bruk, co nie znał wojny i poznał

wtopione w klatki schodowe szepty

marzenia, drzwi często zamknięte

nieśmiała zieleń, niepewna

znów na trawnikach wyrosła

choć tyle razy mówiliśmy, pewnie,

to jej ostatni raz

labirynt ulic i okien

obdarte stiuki i bramy

po co nadzieje, nic nie ma

nie widać nieba w tej klatce

a potem jakaś tęsknota jednak,

za martwym zapachem piwnic

za drzwiami, co skrzypią, bo krzyczeć

oduczyły się w zeszłym stuleciu

 

Nie znikaj miasto, nie znikaj

ty chowasz nadzieje i lęki

i cały trud taki wielki

żeby nakarmić cię strachem

poezja

Jeszcze 2017

Trochę strasznie, trochę

ale nie myślmy o tym

nie czas jeszcze, żeby dzwonić na alarm

w końcu jeśli nam czas nie ucieknie,

zdążymy jeszcze zadzwonić wdzięcznie

i słabo

może znajdziemy w sobie jakąś odwagę,

trochę avant garde, bo to ładnie

ale teraz nie czas, nie pora

jeszcze nas dym w oczy nie gryzie

jeszcze nie walczymy o oddech

jeszcze nie gryzie nas nic w ogóle, tylko dziwi

jeszcze nie my

a oni, cóż oni

słaby podmuch wiatru historii

słowa na wietrze

poezja

Jesienne radości

wieje wiatr, co nie przyniósł jeszcze zimy

wiatr ciepły, co nie pachnie śmiercią,

jak czerwieniejące liście, one zawsze…

śmierć przeważnie patrzy z głębi

nie bez refleksji dziwi się

dlaczego świat umiera na kolorowo

bo zwykle, gdy jedzie drogą karawan

bo zwykle to tylko płacz, zgryzota

i nigdy absolutnie żadnego złota

zawsze to jakieś wojny, zawierucha, wicher

stłuczone lustra, kryształy, żyrandole

dziejowe zawieje, krzyże i pole

siada na drodze po prostu

w pyle, co pachnie jesienią

i żadnej chorągwi

śmierć cieszy się po prostu i uśmiecha

gdy dookoła wirują martwe liście

ludzie też czasami je lubią

poezja

Kiedyś ożyją

wzbiera pod powierzchnią nieba

lęk, różowy welon

 

ja zbieram jak kiedyś historie,

wieszam je na drzewach

słucham ich śpiewu, oddechu, skowytu

jak przez szkło patrzę, przez szkło

dziś boję się, żeby nie ożyły

bardziej lubię je martwe

wtedy lęk trzymam na smyczy,

oglądam go uważniej

 

dziś boję się, że ożyją historie

że przyjdą te, które wieszam na drzewach

drabble

Drabble 04 / x2

Pokój pachnie zgaszonym płomieniem świecy. Księżyc przygląda mu się jak siedzi przy otwartym oknie, wpatrując się w ciemność na zewnątrz. Miasto jest przedwcześnie martwe, jakby postanowiło nie czekać już dłużej na jesień, choć ona przecież przyszła. Jak zwykle nieproszona, wnikała w szczeliny okien coraz mocniej, żeby wypełnić pokój chłodem. Odległy zapach jabłek i rozkładu, północne… Czytaj dalej Drabble 04 / x2

Odwiedzone miejsca · proza

Pałac/01

Trudno powiedzieć, co czuję do lata. Lipiec budzi we mnie najgorsze instynkty, ukrytą rozpacz, brak nadziei. Jasne, długie, niekończące się dni, skwar lejący się z nieba… świat jest wtedy najbrzydszy, skąpany w bezlitosnym świetle, które uwypukla wszystkie jego marności. Dlatego w lipcu otacza mnie słoneczna pustka. Nie chcę niczego czuć, widzieć ani robić, nie chcę… Czytaj dalej Pałac/01

poezja

Letnie dźwięki

Nie pytaj mnie nigdy, nie pytaj

jak czuć musi się smutna kolęda

w środku lata zamknięta

palącym słońcem odkryta

 

Bo ja jestem dźwiękiem zdławionym

zaspanym pod ziemią zwierzęciem

burzliwym nieba mrugnięciem

snem, który niedokończony

 

ja głucha i groźna kolęda

w czerwcowe słońce zamknięta

poezja

Nostalgia

Lubię na niebo patrzeć przez drzewa

bo niebo jest wtedy bliżej

jak śmierć na chorągwi

niepotrzebna jest śmierć, gdy mowa o życiu

 

można mieć pamięć i serce

można też za dużo wiedzieć

lub nie mieć żadnej z tych rzeczy

i tylko śnić

 

być różą pod wiejskim płotem

albo też krzakiem porzeczki

czekać na słońce, żyć w cieniu

i bać się słońca

 

można też słyszeć tęsknotę

cudzą, a własnej nie mieć

gdy wiejskie psy szczekają pod płotem

a gwiazdy pękają na niebie

 

można też odejść, o ile można

 

proza

Martwy bóg

Biegnę przez las, słysząc w oddali tętent kopyt ich koni. Straszni ludzie, których Bóg jest martwy za życia. Krzyczą coś do siebie. Jestem zwierzyną, ściganym zwierzęciem ofiarnym. Czy oni składają ofiary z ludzi? Żeby biec dalej muszę zapomnieć, że jestem człowiekiem. Zmuszam mięśnie do nadludzkiej pracy, czując smak krwi w ustach przeskakuję kolejne wystające konary,… Czytaj dalej Martwy bóg

drabble

Drabble/03

Letnia noc jest gęsta. Zastygłym w bezruchu powietrzem, duszącym, słodkim zapachem i graniem owadów. Noce są latem naprawdę piękne, z czystym niebem i powietrzem tak nieruchomym, że otula wszystko jak półprzezroczysta firana, mgliste wspomnienie dnia. Upał zelżał i gwiazdy wiszą na niebie jedna obok drugiej. Leniwe obłoki przesuwają się niespiesznie, mijając o centymetry nieruchomy nów,… Czytaj dalej Drabble/03